Franciszek i cierpienie.
Refleksje wokół Listu Salvifici Dolores, nr 26
Jerzy Szyran OFMConv
W całym nauczaniu Kościoła cierpienie zawsze miało charakter zbawczy. Dobra Nowina o zbawieniu – jak wielokrotnie podkreślał Jan Paweł II – to Ewangelia cierpienia, które w odkupieńczej męce, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, nabrało mocy zbawczej.
W ten soteriologiczny rys ludzkiego cierpienia za Chrystusa i wraz z Chrystusem doskonale wpisuje się św. Franciszek z Asyżu, któremu cierpienie nadało nowy sens życia i ukazało mu drogi nawrócenia i dało łaskę przybliżenia się do Chrystusa, co wyraźnie podkreśla Papież w swoim liście (por. SD, 26). A nawet więcej, jego udziałem stało się do doświadczenia stygmatów, które uczyniło go alter Christus.
Franciszku, komu lepiej służyć?
To właśnie cierpienie choroby, samotności i bycia pokonanym otworzyło, pełne rycerskiej dumy, Franciszkowe serce na wezwanie, które usłyszał pod Spoleto: „Komu lepiej służyć”. Owo doświadczenie Boga, który pochyla się nad cierpiącym Franciszkiem, ukazuje mu nową perspektywę, nową miarę całego jego życia i powołania (por. SD, 26). Tak to właśnie dla Franciszka i każdego cierpiącego brata i siostry, doznanie złą, Chrystus przemienia w ostateczne dobro, którym jest zbawienie.
Te wydarzenie w życiu Serafickiego Patriarchy rozbrzmiewają potężnym echem w słowach Jana Pawła II, skierowanych do chorych i cierpiących: „Owa wewnętrzna dojrzałość i wielkość duchowa w cierpieniu z pewnością jest owocem szczególnego nawrócenia oraz współpracy z łaską ukrzyżowanego Odkupiciela. Tak On sam działa pośród ludzkich cierpień przez swego Ducha Prawdy, przez Ducha Pocieszyciela. To On przetwarza niejako samą substancję życia duchowego, wskazując człowiekowi cierpiącemu miejsce blisko siebie. To On — jako wewnętrzny Mistrz i Nauczyciel — uczy swojego cierpiącego brata lub siostrę tej przedziwnej zamiany, która tkwi w samym sercu tajemnicy Odkupienia” (SD, 26). Od tego momentu krzyż na zawsze wpisał się w życie Franciszka. Chrystus prowadząc swego Biedaczynę po drogach krzyża, wyznaczył mu miejsce blisko siebie. Ta przedziwna zamiana, o której pisał Papież w kontekście ludzkiego cierpienia, stała się dla wielu świętych początkiem przemiany życia. Wystarczy wspomnieć za Janem Pawłem św. Ignacego Loyolę, św. Franciszka czy br. Alberta Chmielowskiego. Każdy z nich miał swoje Spoleto, gdzie usłyszał znamienne słowa wezwania.
Dla każdego człowieka pogrążonego w chorobie i cierpieniu, Franciszek z Asyżu, jak pokazuje Papież-Polak, może stać się przykładem życiowego zwrotu i pójścia drogą Ewangelii.
Cierpienie i krzyż
Nie każdy rozumie sens swego cierpienia. Dla wielu staje się ono udręką i rodzi w nich naturalny sprzeciw, który wyraża się natarczywym pytaniem „Dlaczego?”. To dramatyczne pytanie człowieka pogrążonego w bezsilności cierpienia nabiera szczególnego sensu, gdy stawiane jest w obliczu krzyża. Tam właśnie jest Ten, który sam cierpi i daje odpowiedź najbardziej autentyczną – wynikającą z doświadczenia własnego cierpienia (por. SD, 26). Owa odpowiedź Chrystusa − męża boleści oswojonego z cierpieniem (por. Iz 53,3) jest na miarę człowieka cierpiącego, który właśnie potrzebuje praktyka, nie zaś teorii i pustych słów pociechy.
Człowiek zatem wchodząc coraz głębiej w rozumienie Chrystusowej męki i śmierci, odkrywa również sens swego cierpienia, które rozbrzmiewa w jego uszach wezwaniem: „«Pójdź za Mną!» Pójdź! Weź udział swoim cierpieniem w tym zbawianiu świata, które dokonuje się przez moje cierpienie! Przez mój Krzyż” (SD, 26). W miarę jak człowiek bierze swój krzyż, łącząc się duchowo z krzyżem Chrystusa, odsłania się przed nim zbawczy sens cierpienia. Człowiek cierpiący już nie szuka odpowiedzi, nie staje contra swemu cierpieniu, lecz cierpienie staje się modlitwą − źródłem i motywem współzbawczego działania z Chrystusem. W cierpieniu odnajduje on pokój i radość, że wraz ze swoim cierpiącym Mistrzem, może działać na rzecz zbawienia świata.
Droga krzyża św. Franciszka
W nowej perspektywie Franciszek staje u stóp krzyża z kościoła św. Damiana i pyta: „Co chcesz, abym czynił?”. Właśnie tu Biedaczyna z Asyżu odkrywa swoją drogę − drogę krzyża.
Przemierzając szlak swego osobistego doświadczenia choroby i cierpienia, Franciszek coraz pełniej dojrzewa w rozumieniu idei krzyża. Kolejne doświadczenia cielesnych słabości utwierdzają go w przekonaniu, że tylko zjednoczenie z męką i śmiercią Chrystusa ma moc prowadzić człowieka do pełni zmartwychwstania.
Swoje apogeum jedności z Ukrzyżowanym Franciszek osiąga na górze La Verna, gdzie łaska Boże w sposób szczególny rzeźbi w jego ciele znamiona męki. Dla Serafickiego Patriarchy to doświadczenie staje się objęciem krzyża i całkowitym zespoleniem z Ukrzyżowanym. Już nie ma Franciszka − całkowicie zatopił się on w ramionach Chrystusowego krzyża, który przejął na własność jego osłabłe i wyniszczone chorobami ciało, by w nim założyć swe królestwo jako znak dla wszystkich ludzi.
* * *
Każdy cierpiący brat i siostra może wraz z Janem Pawłem II i św. Franciszkiem odkrywać horyzonty królestwa Bożego. Wraz z Franciszkiem pokonać drogę: od rezygnacji z własnych marzeń, które w pewnym momencie przekreśliła choroba, by następnie stanąć przed Chrystusem ukrzyżowanym, który zna ludzkie cierpienia i w końcu pozwolić, by krzyż zbawienia przeniknął chore ciało i nadał zbawczy sens każdemu ludzkiemu cierpieniu.